Sesje RPG

Dalor

Kapitan nachylił się nad Tobą... otworzył usta i zaczał dyszeć... był wściekły... Czujesz odór trawionego alkoholu połączonego z nieświerzym oddechem...
- Ostatni raz... to był ostatni raz... Następnym razem wylecisz... dosłownie... [Wskazał głową na armatę ustawioną przy burcie]
- A teraz... skoro tak lubisz wodę... wyszorujesz nam pokład. [Odwrócił się i szybkim, chwiejnym krokiem poszedł po butelkę rumu]

dark_fire

-Kapitanie! Chyba ta armatka jest trochę za mała jak dla mnie!
[Mówię patrząc w jej wylot]

Dalor

- To wylecisz w kawałkach... [Warknął i zaczął pić rum]
Obok Ciebie przeszedł pirat zmierzając w stronę steru
- Nie drażnij go... [Mruknął i poszedł dalej]

dark_fire

-Niech to chuj strzeli.
[Biorę się za szorowanie pokładu obiecując sobie, że to ostatni raz w mojej karierze]

Bard

[ubieram się i wychodzę na pokład zobaczyć co się stało, widzę kłótnie kapitana z Chris]
"Pięknie..."
[podchodzę do Chris szorującej pokład]
- Zrobiłaś sobie kłopotów? O co poszło?

Dalor

- Żadnych rozmów! [Wrzasnął kapitan i przepłukał gardło rumem, po czym wylał wode z czapki, to samo zrobił bosman]

Bard

- Tak jest kapitanie!
[cicho zwracam się do Chris]
- Później porozmawiamy... powodzenia... - uśmiecham się

dark_fire

-Kurwa chojrak się znalazł...
[szeptem mówię do siebie i szoruje]

Dalor

Po godzinie usłyszeliście gong wzywający na "śniadanie", wszyscy zeszli niechętnie pod pokład i usiedli przy wielkim stole. Kucharz przygotował zupę rybną, lecz jeśli ktoś znalazł w misce kawałek ryby to miał naprawde wielkie szczeście, lub był oficerem. Po jakimś czasie kucharz przeszedł obok was z tacą, niosąc śniadanie dla kapitana. Po paru minutach wrócił z jedzeniem na głowie i zabrał się za szykowanie czegoś bardziej zjadliwego. Godzinę po śniadaniu, kiedy wszyscy popili zupe rumem, oficerowie wydali rozkazy. Część miała zebrać broń ze złupionego statku, a cześć zostałą wyznaczona do zabicia jeńców którzy okazali się bezwartościowy. Shyron miałeś nosić broń, wszystko było w skrzynkach, większość były to włócznie, na co wskazywał podłużny i cieńki kształt skrzyń. Zanosiliście to wszystko to magazynu Spike'a. Po paru godzinach, kiedy Chris skończyła szorowac pokład Suzie. Zostałeś wezwany na naradę. Gdy wszedłeś do kajuty oficerskiej, zastałeś tam dowódców pozostałch drużyn abordażowych, oficerów [trzech], bosmana oraz kapitana Rizzena.

- A więc, Shyron został wyznaczony na dowódcę jednej z grup. Dowodzisz dwudziestoosobową grupą. Nie macie szczególnych zadań, po prostu wybić załogę wroga, i ochranianie oficerów. [Powiedział spokojnie bosman.]
- Masz ćwiczyć chłopców w szermierce, musisz również współpracować z pozostałymi grupami. No chyba że chcesz skończyć jak Ren...[Dodał Drugi Oficer]

Bard

- Dobrze... mogę zacząć od zaraz?... I czy macie dla mnie jakieś rady dotyczące trzymania dyscypliny?

Dalor

- Rady... dobre [Bosman zaśmiał się]
- Nie zadawał głupich pytań i do roboty! [Powiedział Drugi Oficer]
Kapitan Rizzen wypił kilka sporych łuków rumu, po chwili przyleciała papuga bosmana.
- Wiadomość wiadomość!! Do kapitana! Kapitana! [Skrzeczała papuga]
Kapitan Rizzen wyszedł szybkim krokiem na pokłąd, a za nim pozostali.

Na pokładzie stał młody chłopak, otoczony szablami z wiadomością na pergaminie w ręce. Rizzen dał im znak ręką aby opuścili broń i odebrał list.
- Powiedz mu że postaram się przybyć najszybciej jak to możliwe [Powiedział do chłopaka]

Bard

[zbieram chłopaków z grupy abordażowej, wybieram najroślejszego]
- Stoczymy pokazowy pojedynek... staraj się! BĘDZIEMY TERAZ WALCZYĆ NA SZABLE OBSERWUJCIE A MOŻE COŚ PODŁAPIECIE!!!
[walczymy na szable, do wytrącenia broni rywalowi, staram się dużo blokować i technicznie wytrącić broń przeciwnikowi, komentuje na głos to co robię]
[gdy walka się kończy]
- Dobra, dobierzcie się parami i ćwiczcie parowanie ciosów!... może później zrobimy mały konkurs!
[obserwuje ćwiczących piratów]

Dalor

Skacowani piraci powoli wykonują rozkaz, walczą między sobą wyzywając się.

Chłopak zszedł do swojej pirogi i po chwili odpłynał, Kapitan Rizzen schował list za pas i poszedł do swojej kajuty. Bosman nerwowo krążył po pokładzie a jego papuga która siedziała mu na ramieniu, musiała wbić mocniej pazury aby nie spaść. Po kilkunastu minutach Kapitan Rizzen wyszedł w pełnym osprzęcie bojowym, czyli w płaszczu, czapce kapitańskiej oraz z trzema butelkami rumu pochowanymi w płaszczu.
- Podnieść żagle! [Krzyknął Rizzen]
Załoga zabrała się do wykonywania rozkazu. Kilku piratów przyniosło cztery skrzynki rumu na podróż. Chris dostała tylko dwie butelki zamiast trzech, kapitan spojrzał na nią surowo i zaczał pić własny rum. Po dwóch godzinach dopłynęliście do portu, załoga była zszokowana, po raz pierwszy kapitan Rizzen skierował ich prosto do celu.
- Będziemy schodzić, Brian idziesz ze mną [Zwrócił się do Pierwszego Oficera]
- Buster, weź dwóch ludzi i idzies z nami [Powiedział do bosmana]
Bosman podszedł do Shyrona
- Za mną [Mruknał i podszedł do Chris]
- Idziesz z nami [Warknął do Ciebie, widocznie nadal był wściekły za tę wodę...]

Statek spokojnie wpłynał do portu, o dziwo nikt nie strzelał... Okazało się że to jeden z niewielu portów które są przyjazne dla piratów. Nazywał się Brizten. Gdy zeszliście na ląd w składzie: Kapitan Rizzen, Pierwszy Oficer, bosman, Shyron i Chris. Natychmiast skierowaliście się do wielkiego budynku w centrum miasta. Gdy zblizaliście się do bramy, strażnicy zastawili wam drogę halabardami.
- Nie macie prawa wstępu [Powiedział chłodno jeden ze strażników.]
- Zejdź mi z drogi idioto, mam sprawę do Jacka. [Odwarknął Rizzen i odtrącił broń, reszta poszła za nim. Gdy weszliście do środka, natychmiast w drogę wszedł wam lokaj.
- Kto was tu wpuścił włóczędzy?! [Zapytał łysy, wysoki mężczyzna]
- Mam sprawę do Jacka, spieprzaj. [Warknął Rizzen i przeszedł obok lokaja trącając go ramieniem.]

Dotarliście do wielkich białych, drzwi.
- Buster, zostań z nimi na zewnątrz. [Powiedział kapitan i wszedł do środka z Pierwszym Oficerem.]

Bard

- Więc czekamy... bosmanie, w jakiej sprawie tu przybyliśmy?
[przez chwilę spoglądam na Chris...]

dark_fire

[Rozgladam się naokoło, o dziwo nie tylko co by tu ukraśc][/i]

Dalor

- Nie mam zielonego pojęcia... Wygląda na cholernie ważne... [Mruknął bosman, wyglądał na zdenerwowanego]

Bard

- Zdecydowanie, warto by się przygotować w razie jakichś kłopotów... Chris, coś cie martwi?

Dalor

- Nie będzie żadnych kłopotów... Jack to dobry znajomy Rizzena [Powiedział bosman i wbił wzrok w podłogę.]

dark_fire

-Mnie? Nic tylko jeszcze nie byłam w miejscu, które śmierdzi mi bardziej od starego sledzia...a to mimo czystości tak mi woni...
[rozgladam się nadal trzymają dłoń na rękojesci miecza]

Bard

- To mi trochę przypomina dzieciństwo... Nie lubię takich domów
[patrzę na Chris]

dark_fire

-Nie chce krakac, nie znam tez na tyle kapitana, ale jeśli jakieś czyścioszki zadaja się z piratem takim jak Rizzen jest cos nie tak. Strażnicy nawet nas za bardzo nie zwyzywali...Wiem, że cos brzydkiego się kroi, bo mój ojciec mieszkał też w takim domu i też załatwiał brudne sprawy...
Zresztą, co mnie to może obchodzic...
[macham na to ręką i staram się nie przejmowac. Grunt to dobra zabawa nie?]

Bard

- To trochę podejrzane, ale jeśli bosman mówi, że to przyjaciele... to chyba nie ma się czego bać? Zresztą jeśli ma się coś stać to i tak damy sobie jakoś radę!

Dalor

Bosman uciszył Was gestem dłoni i przyłożył ucho do drzwi.

dark_fire

[Przykładam ucho tuż pod bosmanem...Czy ja cos slysze?]

Dalor

Bosman odskoczył od drzwi które otwarł się z hukiem. Wyszedł Rizzen a za nim Pierwszy Oficer. Kapitan wyglądał na spokojniejszego. Nie odzywał się dopóki nie wyszliście z domu.
- Pójdź na pokład i powiedź chłopcom że mogą zejść na ląd. Zostaniemy tutaj trochę... [Powiedział do Pierwszego Oficera]

Bard

[idę za kapitanem]
- Jakie mamy plany kapitanie?

dark_fire

[Idę kilka kroków za kapitanem, rozglądam się czujnie]

Dalor

- Jesteście wolni, na noc wracacie na statek. [Mruknął kapitan i poszedł w kierunku targu. Bosman udał się do karczmy.]

Bard

- Chris... chcesz iść do karczmy? albo nie wiem... w jakieś zaciszne miejsce?
[patrze na nią i oczekuje odpowiedzi]

dark_fire

[przysuwam się do Shyrona i kładę mu ręke ponizej pasa...]
-Mam ochote powalczyc albo chociaz popatrzec na walke...Idziemy na arene? A potem...zobaczymy...
[znacząco się uśmiecham ]