Sesje RPG

dark_fire

Kładziecie się spac w niezbyt miłych nastrojach... Shyron niemal od razu zapada w ciężki sen, Dalor długo nie może zasnąc, uspokajają go dopiero krzyki dobiegające z karzczmy...
Jest noc...Nagle okno otwiera się i budzi Shyrona...

Bard

[patrzę co się stało, jestem gotowy na atak]
"co jest... nie mogę go obudzić..."

dark_fire

-Shyron!Shyron!
Słyszysz nawoływanie zza okna, ale bardzo ciche...Dalor nadal pochrapuje

Bard

[podchodzę do okna]
- Kto tam? czego chcesz? - mówię niezbyt głośno

dark_fire

Na parapecie leży kamyk z różą, taki sam jaki wcześniej dostałeś od tajemniczego przybysza...Co robisz?[/i]

Bard

[podnoszę kamyk]
"znowu róża..."
[wyskakuje przez okno (jeśli to parter... jak nie to chwytam się parapetu i opuszczam na dół)]

dark_fire

Widzisz tą samą zakapturzoną postac. Kiedy zobaczyła, że wyszłeś szybko oddala się nie oglądając za siebie...Czujesz zapach kwiatów, księżyc jasno świeci, dobrze widzisz ulicę.

Bard

[staram się iść za nią... biegnę]

dark_fire

Postac idzie coraz szybciej, czarny płaszcz powiewa za nią, musisz niemal biec, żeby dotrzymac jej kroku...

Tymczasem Dalor poczuł nagłą potrzebę i nie chcąc za bardzo się oddalac wychodzi za okno i sika na ulicę. W tej samej chwili ktoś wyważa drzwi od pokoju i wbiega do niego...Dalor słyszy głośne przekleństwa kilku osób...

Dalor

[Podchodzę do okna i powoli zaglądam do środka]
"Jasna cholera...

dark_fire

Widzisz pięciu niezamaskowanych, szpetnych facetów, którzy przeszukują wasze rzeczy.
JEden podchodzi do okna...

Dalor

[Chowam się]

dark_fire

Postac wychyla się z okna, ale nie zauważa cię. Słyszysz, że głosy oddalają się i nie chcąc natrafic na nich postanawiasz odejśc trochę dalej, w jedną z zaciemnonych uliczek.
Słyszysz stłumione jęki...
Na bruku klęczy i pluję krwią jakiś pijany opryszek, a czterech kolejnych walczy z jedną wysoką, czarno ubraną postacią. Niewiele myśląc rzucasz się w stronę klęczącego i odbierasz mu całkiem niezły cep bojowy, którym roztrzaskujesz czaszke jednego z najbrutalniej atakujących.
Pitem idzie gładko- pozbawiacie przytomności reszty grabieżców, jeden nadal rzęzi na bruku...Postac ucisza go kopniakiem.
Stoicie przez chwile w ciszy ciężko oddychając.
-Czemu zawsze spotykamy się w takich okolicznościach?
Postac przeszukuje kieszenie leżących. Dalor ogląda cep.
-Idziemy? Pewnie masz kłopoty jak widze? Mediv krytycznie patrzy się na Dalora stojacego na ulicy bez butów i płaszcza.
-Jak za starych dobrych czasów... Dalor uśmiecha się.

Shyron tymczasem nadal w pogoni za tajemniczą postacią w czarnym płaszzcu...

Mediv

[patrze uważnie na Dalora] Co? Znowu coś przeskrobałeś? No cóż. Przynajmniej się nie nudzisz. Ile to się nie widzieliśmy? Pięc lat jeśli dobrze liczę. Aha byłbym zapomniał [wkładam rękę pod płaszcz i wyjmuje mieszek ze złotem] Wiesz co to jest? Zaliczka, którą wzięliśmy przed naszym ostatnim wspólnym zadaniem. Ta forsa miała byc na czarną godzinę. Ale jeśli cie już znalazłem to proszę. [wyciągam rękę z mieszkiem w jego kierunku] Połowa jest twoja.

Dalor

[Biorę mieszkę]
- Dobrze że znów będziemy pracować razem... Mam taką nadzieję [Drow uśmiechnął się lekko i wyciągnął dłoń do starego przyjaciela]

Mediv

[wyciagam swoja dloń. Wymieniamy uścisk dłoni} No to wracamy do roboty! Masz jakieś zlecenie teraz?

Dalor

- Musimy odzyskać mój sprzęt... Chodźmy! [Nie czekając na odpowiedź biegnę w stronę karczmy]

Mediv

[biegnę za nim]

Mediv

[nagle odnoszę jakieś dziwne uczucie że coś jest nie tak] Dalor! Stój! Nie pędz tak!

dark_fire

W chwili kiedy dobiegacie do drzwi karczmy otwierają sie z hukiem i wychodzą z nich znajomi Dalora- mają nawet ze sobą jego rzeczy. Mediv dobiega już za nim nie wyczuwając niebezpieczeństwa i wpada na plecy stojącego Dalora. Rzucają się do ucieczki, ale nie mają szans- po jakichs pięciu minutach szamotaniny leżą związani do siebie plecami na wozie, przykryci plandeką. Sądząc po zapachu wjeżdzają gdzieś do dzielnicy slumsów

Dalor

- Co do cholery?... [Mówię szeptem do Mediva]

Mediv

[Staram się odwrócic w jego} Liczyłem że ty mi odpowiesz na pytanie [staram się poluznic sznury]

Dalor

[Szarpię się]
- No niestety...

Mediv

Uspokój się Dalor! Taka szarpanina nic nie da a tylko pogarsza sprawę! Lepiej pomyśl co może nam pomóc. {rozglądam się dookoła. Może znajdę coś pomocnego]

dark_fire

Nie widzisz niec. Wszystko co mileiście jest wam zabrane, pod palndeką jest całkowicie ciemno...
Wóz zwalnia, słyszycie jakieś przytłumione głosy i nic więcej...
Dalor obraca głowę i widzi pusty gąsiorek, zostawiony prawdopodobnie przez nieuwagę...

Shyron nagle gubi postac, za którą biegnie...
Masz do wyboru dwie drogi- na prawo lub na lewo...

Bard

[Shyron biegnie w prawo]

Dalor

[Staram się ustawic tak, abym mógł kopnąć tego kto będzie chciał odkryć plandekę]

dark_fire

Shyron biegnie w prawo i wpada na cichą, ciemną uliczkę w slumsach...Widzisz na ziemi znajomy kamyczek z różą... Podnosisz go. Jakieś dwadzieścia kroków od ciebie stoi mniepozorny porzucony wóz.

Dalor co robisz? (nie wiesz, że Shyron jest w pobliżu...)

Dalor

[Staram się podnieść gąsiorek]

Bard

[podnoszę kamień z różą]
[powoli podchodzę do wozu odkrywam płachtę jednym ruchem ręki]