Sesje RPG

Bard

- Jakiego grabarza do cholery? Mieliśmy inną robotę!...
"Nie mam na to czasu do cholery!"

dark_fire

Więc idziecie kilka uliczek dalej i okazuje się, że Carlos nadal mieszka tam, gdzie poprzednie. Powodzi mu się nieźle, o czym świadczy niezły ubiór i wielki brzuch.
Entuzjastycznire wita Mediva- akurat macie szczęście, bo potrzebuje ludzi do eskorty "transportu skór" jak określa ładunek schowany na wozie w podwórzu. Gości was i zgadzacie sięna warukni jego umowy. Dostaniecie całkiem sporą sumę, jeśli dostarczycie ładunek do jednego punktu w lesie Ternetin.
Wyruszacie o zmierzchu, żeby nie rzucac się w oczy. Wybieracie trakt czy mniej uczeszczane drogi? Jedfziecie wozem zaprzężonym w dwa konie i dostaliscie dodatkowo dwa.

Dalor

[Grzebię w plecaku i szukam czegoś do picia]
- Nawet miły gość z tego Calrosa... Tak od razu dał nam robotę [Zwracam się do Mediva]

Mediv

Powiedzmy ze miał u mnie dług wdzięczności [uśmiecham się] Może zobaczymy co tak naprawdę tam przewozi?

Dalor

- No dobra [Odstawiam plecak]

Mediv

[odchylam ręką płachtę wozu i zaglądam do środka]

Gość

Cała trójka aż wzdycha ze zdziwienia. Cały wóz załadowany jest jakimiś grubymi trocinami i mnóstwem matariału.
Shyron Zanurza dłonie w wozie i szuka.
Natrafia na szkatułkę z ciemnego, połyskującego drewna śliskiego w dotyku. NA szkatułce wyrysowane są jakieś dziwne znaki i coś, co sam bardzo dobrze zna- róża.
Nie myśląc wiele otwiera ją. W środku na aksamicie leży szklana kula.
Gdy bierze ją w dłonie staje się momentalnie mlecznobiała, a z nim dzieje się coś dziwnego- po krótkim urywanym krzyku oczy stają mu w słup, otwiera usta i jak zahipnotyzowany wpatruje się w kulę...

Dalor

[staram się zabrac mu kulę]

Mediv

[staram się powstrzymac Dalora przed dotknięciem kuli] Dalor ni rób tego! Zostaw! [chwytam go za ramię i odciągam]

Dalor

[Podcinam go]

dark_fire

Shyron upadajac puszcza kulę, która dziwmym sposobem ląduje z powrotem na aksamicie w szkatułce. Dalor w ostatniej chwili łapie wstrzasanego drgawkami Shyrona. Mediv zatrzaskuję szkatułkę i zakopuje ja z powrotem w trocinach. Shyron trzęsię się i wymiotuje, cały czas ma wytrzesczone oczy, zaczyna mamrotac... Po kilkunastu minutach uspokaja się trochę. Kładziecie go na skórach, ma goraczkę i mamrocze.
Konie są bardzo niespokojne, Mediv uspokaja je.
Czuwacie tak do zmroku...
Rozpalacie ognisko i radzicie co dalej robic.

Dalor

- I co teraz zrobimy?

Mediv

[patrze na Shyrona] Nie mam pojęcia. Może się poczuje lepiej? [rozglądam się dookoła] Może gdzieś tu znajdziemy zajazd. Potrzebny mu odpoczynek. Jeśli się poczuje lepiej to jedziemy dalej. Mamy robotę do wykonania. Ale mi się to wszystko nie podoba... [patrze podejrzliwie w miejsce gdzie ukryta jest szkatułka] No dobra. Sprawdz co z nim. Zobacz czy nie ma gorączki. Zrób mu jakieś okłady albo co. [jeszcze raz patrze na Shyrona]

dark_fire

Nagle za plecami Mediva staje postac w kapturze...Patrzy na Shyrona...

Dalor

[Dobywam mieczy]
- Kto idzie?!

Mediv

[patrze na Dalora] Do kogo to mówi.... [odwracam się gwałtownie] O cholera! [sięgam po sztylety i patrze uważnie na postac] Jak się tu dostałeś i kim jesteś? [składam się do skoku tak na wszelki wypadek]

dark_fire

-To ty!! [Postac z wściekłością dobywa miecza i atakuje Mediva]

Mediv

[patrze zdziwony na pędzącą postac] Ktoś ty? [doskakuje do postaci. Jednym sztyletem celuje w serce a drugim w gardło]

dark_fire

-Nie tak szybko! Już zapomniałeś jak walcze?
[zręcznie odskakuję wytracam ci jeden sztylet z reki. Drugi muska mi kaptur, który spada i widzicie ... elfkę z burzą srebrnych włosów i okropną blizną na twarzy. Jest wyraźnie wściekła, ale walczy opanowanie...]

Mediv

[staram się odbijac ciosy i ich unikac. Wyprowadzam kilka pchniec] Wyobarz sobie ze nie! [staram się jakoś uderzyc przeciwniczkę w nogi tak żeby się przewróciła]

dark_fire

- Ja cię zabije skurwysynie! [Elfka walczy lepiej niż Mediv, widac, że jest bardziej zaprawiona niż złodziej]
Nagle do akcji wkracza Dalor...

Dalor

[Staram się trafic ją w plecy, lub inną nieosłoniętą część ciała]

dark_fire

Elfka nadal walczy. Mimo wsparcia Dalora jej furia nie pozwala osiągnąc im przewagi nad nią...
Shyron pojękuje, co osłabia jej zapał...
Nagle Mediv mówi coś nieoczekiwanego...

Mediv

[patrze uważnie na elfkę] Nie musiałaś się tak rzucac na mnie. Nie dałaś sobie nic wytłumaczyc. [spuszczam wzrok] Oni... oni mnie do tego zmusili.... Ja tego nie chciałem. Wciąż ścigała mnie przeszłośc. [chowam broń] Przepraszam....

dark_fire

Elfka odakakuje do tyłu z zamiarem ponowienia ataku, ale nie robi tego. Dalor zdezorientowany stoi z podniesionym orężem i dyszy ciężko.
-Nie uwierzę w ani jedno twoje słowo! [Mówi elfka z rezygnacją]. Moim jedynym marzeniem przez te lata bylo dopasc cię i zemscic sie za wszytsko![/i]

Dalor

- O co tu do cholery chodzi?!

Mediv

No cóż jeśli chcesz się mścic to proszę bardzo [wyjmuje cała swoją broń i wyrzucam za siebie] Prosze. Możesz mnie zabic jeśli się tak na mnie gniewasz. Jestem nieuzbrojony. Ale przynajmniej zginę mówiąc prawdę. Ja tego nie chciałem! [staje wyprostowany czekając na cios]

Dalor

[Wychodzę przed Mediva i szykuję się do walki]

dark_fire

-Nie zabije kogoś bez broni. Tym bardziej człowieka. [chowam broń]
- Zginiesz i tak prędzej czy później, ale na razie mam ważniejsze sprawy. Przyszłam tu po waszego przyjaciela i nie spodziewałam się takiego parszywca jak ty. [z obrzydzeniem patrzę na Mediva i zwracam się do Dalora]
-Możesz schowac broń? Beze mnieShyron nie przezyje nocy.

Dalor

[Chowam broń]
- No to teraz Twoja kolej...